jest w tych dniach mocno podzielony. Trwa wymiana nawierzchni, o ile dobrze rozumiem. Środek placu i front kościoła św. Kazimierza są oswobodzone, dzisiaj przy przeciwległej do kościoła pierzei są tymczasowe ogrodzenia i utrudnienia przejścia. Właśnie dlatego uznałem podstawę tej ściany za dobre dla mnie miejsce. Mrowie, ale w tym kącie najmniej się chyba dzieje. Za moimi plecami wypłacanie pieniędzy, co jakiś czas ktoś do kogoś mówi, na przykład: „Wzięła pani? Próbuj pani!”, albo „No, chyba przejdziemy.” Nie kłócą się raczej tu ludzie. Od czego zacząć?
Kościół św. Kazimierza stoi właściwie jako jedna z pierzei rynku, centralnie między dwiema ścianami zabudowy, nazwijmy je jakoś: (przeglądam plan miasta i mapę gminy: jestem uczulony na brak orientacji na mapach, planach i rzutach! Czyli gdzie jest wschód, a dokładniej, gdzie jest północ? Strony świata mają znaczenie, jak nie wierzysz, to opalaj się na balkonie od północy, weź kocyk). Wróć, nazwijmy je jakoś, chyba poprawnie, albo na nasze potrzeby:
Kościół św. Kazimierza stoi właściwie jako jedna z pierzei rynku, centralnie między dwiema ścianami zabudowy, północną i południową. Ja siedzę pod zachodnią pierzeją, twarzą na wschód, czyli w stronę frontu kościoła właśnie. Z tego już wynika, że kościół jest z grubsza zorientowany, czyli z prezbiterium – a więc też: z kierunkiem zwracania się zgromadzonej wspólnoty Kościoła – na wschód. Czyli plecami do rynku, wschód symbolicznie miał być kierunkiem, w który się patrzy, oczekując powtórnego przyjścia Chrystusa. Tak było dawno, dawno, dawno temu, ale kościół ten wymurowano tylko „dawno” temu, w okresie historyzmu, czyli albo w II połowie XIX, albo na początku XX wieku, co więcej, wymurowano go na potrzeby wspólnoty protestanckiej.
Jest z grubsza orientowany więc raczej niezamierzenie, zresztą „z grubsza” oznacza, że jest w zgodzie z głównymi kierunkami zabudowy, tworzącymi „kwadrat” rynku. Orientowane kościoły bywają ustawione kompletnie skośnie do wszystkiego innego, bo niosły to ważne znaczenie zwrócenia się do Chrystusa. Zresztą często są starsze od reszty otaczającego je „środowiska zbudowanego”. I kościół sobie, rynek sobie. Tu, w Kartuzach, jest inaczej, też bardzo dobrze: jest porządek prostopadły.
————————————————————————————————————————
Kościół jest z czerwonej cegły, neogotycki, czyli spiczasty, ze strzelistą wieżą na froncie. Bardzo typowy kształt w północnej Polsce i neogotyku. Zegar na wieży bije co kwadrans, teraz długo, bo to już południe. Dach główny dwuspadowy, z piękną szarą blachą na rąbek stojący, chyba świeżo położoną. Dach wieży ostrosłupowy, chyba z ośmiokątną podstawą, która ginie w kwadratowo założonych murach z trójkątnymi szczytami.
We wnętrzu jeszcze się nie rozglądałem, K. mówiła, że niewiele wystroju i głównie witraże. Brzmiało mi to zupełnie zwyczajnie w kościele pozostawionym przez protestantów.
Ktoś napisał o tym kościele „potężna, neogotycka kircha”. Na moje oko jest spory, ale „potężny” to za dużo powiedziane. Większy kościół jest w Brusach, podobno przez pomyłkę planistów, bo miał być w większym mieście. O wiele większy kościół jest w Gdańsku i nazywa się „Bazylika Mariacka”. A o ile wiem, choć istnieje w kościele rzymskokatolickim zakaz budowania kościołów większych od Bazyliki św. Piotra w Rzymie, to istnieją i więsze od niej kościoły. No ale „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.
————————————————————————————————————————
Plac rynku jest wolny od zabudowy. Jest bruk, ułożony wachlarzowo, granitowy chyba. Drewniane pergole, ławki, donice na trawy, podesty do siedzenia i niskie drzewka. Jeszcze pnącza z dużymi liśćmi: zieleń, która obrośnie pergole, grafitowe metalowe maszty flag, niskie, i nowoczesne latarnie z drewnianą okładziną i wzorem jak z haftu kaszubskiego. Nie na środku fontanna z podłogi, czyli dysze pionowo wypuszczające wodę, która potem ginie w szczelinach ciemnych płyt. Przy tej fontannie kaszubskie nuty dla turystów na blasze, również na podłodze. Poświęcam chwilę tej „małej architekturze”, bo wiem, kto ją robił i doceniam projekt. Ładnie wychodzi. To świeża sprawa, zieleń jeszcze niska i budowa trwa.
Stoi kilkanaście samochodów i można też przez rynek przejechać, obrzeżem, w kierunku, który wydaje się główny, północ-południe. Właśnie północną i południową ścianę rynku przecina nam ulica Kościuszki. Północną ścianę przeciąłem, jak z rynku wychodziłem. A druga część tej ulicy prowadzi za rynkiem do dróg na Gdańsk i Kościerzynę, i chętnie bym nią poszedł, ale nie skończyłem wam pisać rynku. Nigdy nie skończę, ale o wszystkich ścianach i o niebie chciałbym jeszcze coś napisać.
Nieba jest o wiele więcej, a tak rzadko zwracam na nie uwagę. Jest parasolem nad całym kartuskim rynkiem, daje dal i oddech. Słońce dzisiaj pięknie świeci, jak przebije chmury, jak je odsłonią. Lubię bardzo słońce, ale mnie razi, jak chcę patrzeć, albo robić zdjęcia, więc podoba mi się taka pogoda. Chmur jest dziś dużo i są ciemne, kłębiaste, choć nie jest to termin naukowy, nie znam się. Chmury kłębią się sporymi kłębami i zajmują dużą część nieba, które widzę nad rynkiem. Słońce bardzo wysoko, ale jeszcze nie ma południa.
Jest wtorek i jest tu mrowie ludzi, nawet w moim kącie, bo tu się odbiera pieniądze. Ludzie przechodzą, bardzo wielu z dziećmi w wózkach, sporo ludzi też siedzi na małej architekturze. Chyba im odpowiada: przyjęła się. Najbliżej chyba środka siedzi teraz grupa przedszkolna w jednolitym umundurowaniu odblaskowym, chyba dostały lody. „Chodź, zrobimy sobie przerwę!”*
Spóźnię się z tekstem, muszę wcześniej zaczynać pisanie.
Minęło wpół do dwunastej, zmieniam zdanie: spróbuję mało się spóźnić z pisaniem. Ściany rynku będą na zdjęciach, pewnie sobie o nich popiszę – podpiszę, dla ciekawych architektury.
—
—
* „Na słodko” – piosenka Arki Noego, bardzo polecam! I przerwę, i piosenkę, i Arkę.
** Mirachowo – wieś, ok. 20 km na północ, poprzednia siedziba władz (powiatu?) – do 1818 r., kiedy w Kartuzach utworzono urzędy pruskie i chyba zahamowano rozwój Mirachowa a zapoczątkowano rozwój Kartuz (nie dając im jednak nawet praw miejskich – te w 1923 r. nadał Sejm II Rzeczpospolitej Polskiej). Stąd Mirachowo mnie bardzo interesuje i, daj Boże, pojadę tam, stąd też (chyba) droga na Mirachowo była ważna na kartuskim rynku, chociaż dziś to północne przedłużenie ul. Kościuszki (ul.dra Aleksandra Majkowskiego), jest w Kartuzach ulicą drugorzędną.











