Zacząłem od kawy. Chcę opowiedzieć o tym, jak zapamiętałem Poznań ale próbowałem się zatrzymać najpierw, tak jak w czwartek rano, kiedy już mogłem iść poznawać to nowe miasto, ale jeszcze poszedłem na kawę. Dzisiaj próbowałem niezdarnie zatrzymać się nad kawą, tak jak robi to moja matka. Odkąd pamiętam, mama pije kawę właściwie siedząc nieruchomo, jak mi się zdaje, ciesząc się chwilą – i kawą. Trudno mi zdobyć się na taką chwilę, taki spokój. W wyobraźni, z pamięci widzę mamę przy oknie i przy dużym stole naszym, który robi się teraz za mały, kiedy przyjedziemy – siostra i ja, z rodzinami naszymi. W mojej pamięci mama siedzi tam pojedyncza, ale ja też musiałem się kręcić po domu, skoro taki obraz pamiętam. Może to obraz z moich czasów liceum a może jeszcze starszy.

Ja próbowałem dzisiaj powstrzymać się jeszcze na chwilę od pisania, może po to, żeby „odsiać” z mojego „Poznania” trochę tego, co można beztrosko porzucić, zachować dla siebie, może po to, żeby przekazać i napisać to, co najlepsze, najważniejsze, jak esencja w kawie.

Poznań kojarzył mi się z dzieciństwa z grami wideo. Z całą „jaskinią” gier wideo, wydrążoną odnogą tunelu pod peronami głównego dworca. Nie jestem pewien, czy do niej kiedykolwiek wszedłem, czy tylko raz czy dwa ją minąłem, przesiadając się na inny pociąg, jeszcze pod opieką rodziców. Na pewno chciałem tam wejść i Poznań kojarzył mi się z automatem do gry, z symulatorem wyścigów samochodowych: fotelem, kierownicą, dużym ekranem wciągającym śmiałka na tor, na linię startu. Podobają mi się takie gry, pociągają mnie i dlatego wiele razy później, mając przesiadkę w Poznaniu, szukałem tego miejsca, ale to już zupełnie inny dworzec, wiele przejść, nowy budynek i może ta „jaskinia” gdzieś tam jest, a może została zastąpiona innym biznesem. Przypomniałem sobie ostatnio film „Doskonały świat”1 i postanowiłem pozwolić sobie na taką zabawę, nakarmić tego chłopca we mnie wrażeniami z wyścigu. Pierwsze co zrobiłem po kawie, to znalazłem w galerii handlowej na najwyższym piętrze taki automat, usiadłem za kierownicą i dałem z siebie wszystko. Najłatwiejszą trasę skończyłem kilka razy na szarym końcu, ale jak raz spróbowałem nieco trudniejszą, to byłem na mecie w środku stawki. Zjeżdżałem schodami ruchomymi na dół zadowolony, nacieszony, reszta dnia i miasta mogła mnie zaskakiwać.

Siedziałem lekko schowany za pomnikiem konnym ułana, kiedy młoda kobieta robiła zdjęcie dziecku – małemu chłopcu, ustawionemu przed tym pomnikiem. Miał w ręku zabawkowy miecz i wymachiwał nim, utrudniał dobre ujęcie. Pomyślałem wtedy, że chłopcy wybierają miecze. Później na Starym Rynku widziałem takich chłopców jeszcze więcej, uzbrojonych w plastikowe i drewniane ostrza.

„Ilu rodziców na próżno próbowało zabraniać małemu Timmy’emu bawić się pistoletami? Dajcie spokój. Jeśli nie kupicie mu broni, zrobi ją sobie z czegokolwiek, co będzie miał pod ręką. Moi chłopcy przeżuwają grzanki i z nich lepią pistolety przy kuchennym stole. Każdy patyk albo ułamana gałąź jest dzidą, albo, lepiej, bazooką. Bez względu na to, co mówią współcześni pedagodzy, nie jest to zaburzenie psychiczne wszczepione przez serwującą przemoc telewizję ani brak równowagi chemicznej. Agresja jest częścią męskiego przeznaczenia, jesteśmy do niej >>podłączeni stałym łączem<<. Twierdząc, że mężczyzna został stworzony na obraz Boga, postarajmy się także nie zapominać, że >>Pan wojownikiem, Pan jest imię Jego<< (Wj 15, 3).”2

Na Starym Rynku w zwykły czwartek około południa było mnóstwo ludzi: wycieczki szkolne, wycieczki starsze, przewodnicy ich, kelnerzy obsługujący stoliki na zewnątrz kawiarni i restauracji… Próbowałem nie zamartwiać się tym, że nie dam rady poznać i opowiedzieć wszystkiego, próbowałem wziąć tylko troszkę. Obszedłem Rynek wzdłuż zewnętrznych ścian, to jest pierzei – złączonych frontowych ścian kolejnych kamienic, oglądałem je i miałem wrażenie, że każda fasada domu to osobna opowieść. Można by je uważnie oglądać i odczytywać, próbować zrozumieć symbole, alegorie na malowidłach rzeźbach, tłumaczyć łacińskie słowa, interpretować, dochodzić… I pogłębiać te studia w Internecie, przewodnikach, archiwach, książkach o historii miasta, Polski i świata, w całym łacińskim kodzie kulturowym. Na przykład na jednej z kamienic, której styl skojarzył mi się słusznie lub nie z czasem Młodej Polski, początkiem wieku XX, wymalowano portrety znanych Polaków: Mikołaja Kopernika, Marii Curie-Skłodowskiej, Śniadeckich i Staszica. Na innej ukazano portrety kolejnych twórców dzieł naszej kultury łacińskiej – Homera, Wergiliusza, Dantego i Szekspira z czaszką w ręce. Dlaczego z czaszką? Ano właśnie. A ileż historii na tych ścianach-obrazach jeszcze trudniej byłoby odczytać i zrozumieć… Nie będę w nie wchodził, ale pokażę kilka zdjęć.

Nie wiem dlaczego na tym rynku ustawiono budynki nie tylko w czworoboku, ale również na środku placu – między nimi powstały wąskie przejścia. Jest tam między innymi renesansowy ratusz, budynek wagi miejskiej czy odwachu – siedziby pierwszej „straży miejskiej”. Podobnie jest w Chełmnie – krąży się tam po rynku wokół ratusza, podobnie jest też we Wrocławiu i Krakowie. W Poznaniu na środku rynku zwracają uwagę tak zwane „domki budników” – skromniejsze kamienice, domy rzemieślników, którzy na parterze mieli swoje zakłady. Są węższe i niższe niż zamykające plac domy patrycjuszy, te na których wymalowano i wyrzeźbiono tyle opowieści, są za to niezwykle kolorowe, pomalowane na „żywe”, śmiałe barwy. Szczególnie spodobały mi się kolory: ciemnoczerwony – taki w kierunku soku z jagód, oliwkowy – trawiasty, taki stonowany zielony oraz brudnożółty, może żółto-zielony? Taki jak bardzo sprany i wyblakły namiot.

Od tych wrażeń barwnych i zgiełku Rynku można było odpocząć wspaniale w bardzo spokojnym zaułku tuż za rogiem. Zielono pomalowany pasaż z arkadami, długi i zadziwiająco spokojny po gwarze śródmiejskim. Zza uchylonych drzwi sklepu z winylami płynie chyba klasyczna muzyka, skrzypcowa, nie przeszkadza.

W Poznaniu i w Wielkopolsce dzisiejszej jest pamiętane zapomniane polskie Powstanie. To, które ja najbardziej chcę pamiętać i o którym chcę tutaj choć wspomnieć: Powstanie Wielkopolskie 1918-1919. Jego muzeum, mieszczące się w budynku odwachu na rynku, zwróciło moją uwagę czerwonymi proporcami z białym orłem i prowokowało tym widokiem, żeby wejść, poznać, chociaż nie spodziewałem się stamtąd wynieść żadnej poezji. Wahałem się trochę, ale wiedziałem, że tę historię chcę znać. Warto ją znać. Otóż, słuchajcie, z tego co wiem, chociaż Powstanie „wybuchło” po przyjeździe i mowie Paderewskiego (ludzie stali na placu, stali na dachach tramwajów i stali na konarach drzew), do tego „wybuchu” w Wielkopolsce wielu ludzi i wiele miejsc było po prostu p r z y g o t o w a n y c h . Słyszałem o tym, że dzwoniono z Poznania na prowincję, dajmy na to do Szamotuł, i mówiono: „Nie należy dłużej czekać.” I dalej wiadomo było, co robić. To uważam za wielki sukces Polaków tu mieszkających, za triumf ich zamiłowania do porządku, porządek jest dobry! „Kupą, mości panowie!”3 ? Nie radzę. „Każdy wiatrak myśli, że grunt skrzydłami machać, a wiesz Michałku czemu? Bo ma plewy pod dachem, alias w głowie. Sztuka wojenna także na fortelach polega.”4 Z tego co wiem, do udziału w Powstaniu przygotowywano się także na Pomorzu, jednak zrezygnowano z próby zajęcia go zbrojnie, ponieważ garnizony niemieckie w tym rejonie uznano za zbyt silne. Polacy z Pomorza dostawali się jednak do Wielkopolski i zasilali Powstanie. Dowódcy nie wysłali ich lekkomyślnie w kierunku morza, wyobrażam sobie, że musieli ujarzmiać ich zapał. „Korytarz” pomorski i tak włączono do Polski, pokojowo, na mocy traktatu wersalskiego. Gorące polskie serca i chłodne głowy!

Dalej, czego dowiedziałem się już w muzeum, Wielkopolanie dbali w czasach zaborów o swój język polski. Odróżniali się przez pozdrowienie „Szczęść Boże!”, lub „Niech będzie pochwalony” zamiast „Guten Tag!”, nawet w latach, kiedy władze niemieckie usiłowały podporządkować sobie Kościół katolicki w państwie i usuwały język polski ze szkół i urzędów. Poza tym przyszli Powstańcy Wielkopolscy w większości wyszkolili się, służąc w wojsku niemieckim, bo tylko takie w Poznańskiem wówczas być mogło! U schyłku I wojny światowej potrafili walczyć, bo nauczyli się tego od swoich przyszłych przeciwników, pewnie często wcieleni do armii przymusowo. Do tego mogli dobrze wiedzieć, jak działa niemieckie wojsko, czego się po nim spodziewać. Wykorzystali to, co dali im sami Niemcy, użyli swoich atutów.

O tym, właśnie o tym, niech uczą dzieci polscy rodzice i polska szkoła. Kolejność ustaliłem świadomie, drodzy rodzice. Państwowa szkoła ma wszystkiego uczyć? Nawet jeśli zostawicie jej swoje dzieci, nie uzupełniając w niczym ich nauki, ciesząc się w gruncie rzeczy, że macie je gdzie „przechować”, nie zdejmuje to z was odpowiedzialności za ich wychowanie, naprawdę nie. We mnie państwowa szkoła w latach „zerowych” wpajała „euroentuzjazm”. Żałuję dzisiaj, że nie słyszałem od rodziców wówczas komentarza do tych „nauk”. Może nawet im ten entuzjazm wówczas się udzielił, ale według mojej pamięci ze szkoły niestety wypływała narracja jednostronna: Unia jest projektem bez wad. Co powiecie o tym dzisiaj?

Woda płytkiego stawu w środku parku Cytadela. Jest taka spokojna… leciutko faluje, jakby płynie w moją stronę, przez co załamują się odbicia drzew i krzewów na tafli wody, w lustrze wody, ale jest tak bardzo spokojna. Tak jej zazdroszczę tego głębokiego spokoju, tak pragnę i chcę i szukam głębokiego spokoju… w sobie, w moim wnętrzu. Dobrze wiedzieć, że w przyrodzie taki spokój istnieje.


1 Amerykański film o chłopcu i mężczyźnie z 1993 roku, scenariusz: John Lee Hancock reżyseria: Clint Eastwood, w głównych rolach Kevin Costner, T.J. Lowther i Clint Eastwood

2 John Eldredge, „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”; Przywołany fragment z Księgi Wyjścia wg Biblii Tysiąclecia brzmi: „Pan, mocarz wojny, Jahwe jest imię Jego.”

3 Henryk Sienkiewicz, „Potop” – zawołanie Wołodyjowskiego, przerobione dzisiaj raczej na powiedzenie określające nierozsądne, chaotyczne działanie oparte na przekonaniu, że liczna grupa musi być silna. Albo wręcz, że „jakoś to będzie”.

4 Tamże, wypowiedź Zagłoby


Nagrania: https://anchor.fm/micha-paczek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Name *